Komentarze (1)
Wraz z milczeniem pojawia się napięcie, a z nim niepokój. Stale powiększający swój areał ugór czasu tylko karmi ten stan podsycany jednocześnie ziejącym brakiem czegokolwiek, na czym można by zahaczyć choćby wątłą nić oczekiwania.
Ta przedłużająca się cisza łapie cię za gardło oburącz: zarówno jej przyczynę jak i skutek odbierasz negatywnie. Jest równie spontaniczna jak wszystko to, co ją poprzedzało, a ty przez to dalszy jesteś od spokoju ducha.
Mimo, że burza przed ciszą nie mogła przynieść zniszczeń (choć perwersyjną przyjemnością było obserwować, jak ugina gałęzie i marszczy toń), sama jej obecność była sygnałem.
Zastanawiałeś się, przed czym ostrzega sygnał, który mówi, ze nic złego się nie może stać. Czym jest ten sygnał? O czym świadczy jego obecność? Potrzeba. Brak, który nie zostanie wypełniony, gdyż pozostaje poza granicami zawartości, którą akceptujesz. Skąd więc tak wyraźna jego świadomość, uczestnictwo w jego manifestacjach, wyklejanie jego nieistniejących ścian ilustracjami jego niemożliwego spełnienia? Brak, który nie jest brakiem. Cisza, która aż huczy od nadmiaru dźwięków. Sygnał, który nic nie sygnalizuje a jest tak jaskrawy. Rzeczywistość zawarta we framudze fantazmatu, który skupił na sobie Wasza uwagę i Was samych na sobie, poza słowami, poza ciałem, poza zasadą rzeczywistości.
Ruch w jakąkolwiek stronę jest wyraźnie przez ciebie odczuwalny i notowany – czy przez Nią też? Kto wykonał go pierwszy i w jakim kierunku? Poczucie ambiwalencji. Nie akceptujesz tego, co się może zdarzyć...raczej nie akceptujesz zawartości odczytywanej z treści braku. Z kolei łatwo godzisz się, że ten brak istnieje i oddziaływuje w sposób dla ciebie atrakcyjny.
Na styku zawartości i braku pojawiła się niewielka szczelina oświetlana wyraźnie przez wpadające między framugami okna fantazmatu światło ciekawości i pragnienia. I bezradności.